poniedziałek, 28 lutego 2011
niedziela, 20 lutego 2011
KOCHAM ŻYCIE!
KOCHAM ŻYCIE!
Ostatnio tyle myśli mi się narzuciło na głowę.... ale doszłam do tego, że kocham życie. Za wszystko, za dobre chwile, i te złe. Po prostu kocham. Życie też mnie kocha bo gdyby tak nie było, to nie zesłałoby mi tyle wspaniałych osób.
Od jakiegoś czasu zaczęłam postrzegać życie nieco inaczej i ciesze się że tak jest, bo pomimo że nic się konkretnie nie zmieniło to cieszę się z życia. Jakaś część mnie jest refleksyjna spokojna, a druga chce się bawić na całego. Po raz pierwszy widzę, że to moja harmonia, w mojej duszy panuje harmonia.
Od jakiegoś czasu zaczęłam postrzegać życie nieco inaczej i ciesze się że tak jest, bo pomimo że nic się konkretnie nie zmieniło to cieszę się z życia. Jakaś część mnie jest refleksyjna spokojna, a druga chce się bawić na całego. Po raz pierwszy widzę, że to moja harmonia, w mojej duszy panuje harmonia.
KOCHAM ŻYCIE!!
piątek, 18 lutego 2011
Ferie
Na ferie tata postanowił pojechać ze mną w góry, do Karpacza. Więc zaraz po rozpoczęciu ferii (sobotni poranek) wyruszyliśmy w drogę. Nie pojechaliśmy sami. Jechała z nami ciocia i jej dwójka wnucząt (na następny dzień mieli przyjechać wujek Jacek z ciocią Anią i pan Grzesiu, pani Agnieszka i moja koleżanka Ola). Gdy dojechaliśmy do wyznaczonego celu i odnaleźliśmy dom w którym mieliśmy mieszkać przez tydzień, nadszedł czas do wejście do niego, przywitania się z gospodynią i rozpakowania bagaży. Okazało się że (pomimo iż nie zwróciłam na to uwagi), jest to bardzo stary, ale i zadbany dom. Składał się on z parteru, piętra i jakby piwnicy. Urządzona była ona w taki sam sposób jak reszta domu. Przypominało to taki duży dom babci. Była ku temu przyczyna- gospodyni mała 92 lata. Duży dom babci z niewyjaśnionych przyczyn napawał mnie strachem. Bałam się trochę przebywać tam. Jednak nie na tyle, żeby komukolwiek o tym mówić.
Na ferie tata postanowił pojechać ze mną w góry, do Karpacza. Więc zaraz po rozpoczęciu ferii (sobotni poranek) wyruszyliśmy w drogę. Nie pojechaliśmy sami. Jechała z nami ciocia i jej dwójka wnucząt (na następny dzień mieli przyjechać wujek Jacek z ciocią Anią i pan Grzesiu, pani Agnieszka i moja koleżanka Ola). Gdy dojechaliśmy do wyznaczonego celu i odnaleźliśmy dom w którym mieliśmy mieszkać przez tydzień, nadszedł czas do wejście do niego, przywitania się z gospodynią i rozpakowania bagaży. Okazało się że (pomimo iż nie zwróciłam na to uwagi), jest to bardzo stary, ale i zadbany dom. Składał się on z parteru, piętra i jakby piwnicy. Urządzona była ona w taki sam sposób jak reszta domu. Przypominało to taki duży dom babci. Była ku temu przyczyna- gospodyni mała 92 lata. Duży dom babci z niewyjaśnionych przyczyn napawał mnie strachem. Bałam się trochę przebywać tam. Jednak nie na tyle, żeby komukolwiek o tym mówić.
Cały pobyt w Karpaczu niesamowicie mi się podobał. Jeździłam na nartach, na łyżwach, a nawet na snowboardzie, co było masakrą w moim przypadku (mimo tego chciałabym jeszcze raz na nim pojeździć). Kupiłam sobie góralskie skarpetki, ekstra czapkę, miałam okazje zjeść oscypka (który mi zrobił niedobrze), udało mi się zjeść najlepsze w całym świecie pierogi w miasteczku westernowym, zjeść najsmaczniejszą a zarazem najcieńszą pizze w całym życiu, nauczyć moją kumpele jeździć na nartach, najeść się strachu oglądając jakąś z wersji paranormal activity.
Żegnając się z gospodynią domu powiedziała ona słowa, które nie wiem jak mam odebrać ,,nawet nie wiecie ile ja mam problemu z tym domem". Nie wiem czy odnosiła się ona do swojej niedołężności, czy do tego uczucia które miałam w sobie kiedy przebywałam w tym domu, albo całkiem do czego innego, ale na pewno trochę mnie te słowa przestraszyły.
Żegnając się z gospodynią domu powiedziała ona słowa, które nie wiem jak mam odebrać ,,nawet nie wiecie ile ja mam problemu z tym domem". Nie wiem czy odnosiła się ona do swojej niedołężności, czy do tego uczucia które miałam w sobie kiedy przebywałam w tym domu, albo całkiem do czego innego, ale na pewno trochę mnie te słowa przestraszyły.
Resztę ferii też mam już zaplanowane. Jutro idę z moim kotkiem do lekarza a popołudniu wychodzę z kimś najprawdopodobniej do kina, w niedziele odpoczywam, poniedziałek zajęcie z chemii i nagrywanie piosenek, wtorek sesja zdjęciowa i chyba też nagrywanie piosenek, środa nagrywanie piosenek, a w zwartek, piątek, sobotę, i niedzielę mam obóz aktorski na który jestem ,,napalona". Mam nadzieję że będzie fajnie.Już się do niego szykuję.
niedziela, 6 lutego 2011
Nie pisałam na tym blogu. Zazwyczaj dodawałam tylko zdjęcia. Jednak, czasem zmiany są lepsze, więc coś napiszę.
Co mogłabym napisać na blogu? Zapewne refleksje z mojego jakże ciekawego, a jednak tak przeciętnego życia. Moje życie jest pełne nadziei, miłości, zwątpienia i starania. Nie uważam się na najlepszą, najładniejszą i ogólnie pro. Jestem dziewczyną, która ponad wszystkimi przeciwnościami losu brnie do przodu.
Zazwyczaj ludzie widzą mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, żyjącą pełnią życia. Widzę, jak zmuszają te swoje małe mózgi do wymyślania obelg skierowanych w moją stronę. Nie mam pojęcia jak się zachować w takiej sytuacji. Jest to dla mnie niezwykle krępujące i smutne. W takich momentach zazwyczaj spuszczam na chwilkę swój mały łep pełny długich bląd włosów i po chwili pokazuje jeszcze bardziej swoje niezbyt białe zęby i odchodzę w nadzieji, że ludzie właśnie taką mnie zapamiętają. Jednak nieliczni widzą jaka jestem krucha, staram się tego nie pokazywać, gdyż boję się, że ktoś uzna że moje problemy to błahostki. Sama długo też tak uważałam. Dlaczego coś co mnie tak boli, sprawia mi tyle smutku z drugiej strony wydaje mi się być błahostką?
Jestem hipokrytką. Z jednej strony jestem feministką, ale jak przyjdzie co do czego to wolę zwierzyć się przyjacielowi niż przyjaciółce.
Zazwyczaj nie myślę o sobie. Staram się pomagać innym, jednak sama też chciałabym uzyskać pomoc.
Bez ludzi wariuje. Nawiedzają mnie naprawdę przeróżnie i przedziwne myśli. Nie jednej osobie zjeżyłby się włos na czole, gdybym ujawniła swoje najgłębiej skrywane uczucia. Potrzebuję ludzi.
Jestem tolerancyjna. Uważam, że każdy ma prawo być tym kim tylko zechce. Nie ma ograniczeń. Każdy ma w sobie prawdę.
Mam marzenia. Robię wszystko by je spełniać.
Co mogłabym napisać na blogu? Zapewne refleksje z mojego jakże ciekawego, a jednak tak przeciętnego życia. Moje życie jest pełne nadziei, miłości, zwątpienia i starania. Nie uważam się na najlepszą, najładniejszą i ogólnie pro. Jestem dziewczyną, która ponad wszystkimi przeciwnościami losu brnie do przodu.
Zazwyczaj ludzie widzą mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, żyjącą pełnią życia. Widzę, jak zmuszają te swoje małe mózgi do wymyślania obelg skierowanych w moją stronę. Nie mam pojęcia jak się zachować w takiej sytuacji. Jest to dla mnie niezwykle krępujące i smutne. W takich momentach zazwyczaj spuszczam na chwilkę swój mały łep pełny długich bląd włosów i po chwili pokazuje jeszcze bardziej swoje niezbyt białe zęby i odchodzę w nadzieji, że ludzie właśnie taką mnie zapamiętają. Jednak nieliczni widzą jaka jestem krucha, staram się tego nie pokazywać, gdyż boję się, że ktoś uzna że moje problemy to błahostki. Sama długo też tak uważałam. Dlaczego coś co mnie tak boli, sprawia mi tyle smutku z drugiej strony wydaje mi się być błahostką?
Jestem hipokrytką. Z jednej strony jestem feministką, ale jak przyjdzie co do czego to wolę zwierzyć się przyjacielowi niż przyjaciółce.
Zazwyczaj nie myślę o sobie. Staram się pomagać innym, jednak sama też chciałabym uzyskać pomoc.
Bez ludzi wariuje. Nawiedzają mnie naprawdę przeróżnie i przedziwne myśli. Nie jednej osobie zjeżyłby się włos na czole, gdybym ujawniła swoje najgłębiej skrywane uczucia. Potrzebuję ludzi.
Jestem tolerancyjna. Uważam, że każdy ma prawo być tym kim tylko zechce. Nie ma ograniczeń. Każdy ma w sobie prawdę.
Mam marzenia. Robię wszystko by je spełniać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)